Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 5/10. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 5/10. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 29 marca 2018

Historia złych uczynków - Katarzyna Zyskowska



Historia złych uczynków


Autor: Katarzyna Zyskowska
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 496
Moja opinia: 5/10





Czasy współczesne: Nina, młoda dziewczyna z małego miasteczka, wychowywana przez samotną matkę, żyje bardzo skromnie. Po skończeniu liceum dostaje od życia szansę i przeprowadza się do Warszawy, gdzie wszystko się zmienia. Podejmuje studia informatyczne, które pozwalają jej zarabiać niemałe pieniądze i niespodziewanie zakochuje się w nauczycielu akademickim – Miłoszu. Ich relacja okazuje się być niezwykle trudna, a sam mężczyzna inny niż go sobie wyobrażała. Jest bardzo ambitny i władczy, nie znosi sprzeciwu i nie daje się do końca poznać. Pewnego dnia znika bez śladu, a Nina rozpoczyna poszukiwania podczas, których poznaje jego historię.
Czasy przedwojenne: Felicja i Bronek poznają się jako nastolatkowie podczas wakacji w podwarszawskiej wsi. Rodzi się między nimi uczucie, które wpłynie na przyszłe wydarzenia i losy nie tylko młodej pary, ale i kilku kolejnych pokoleń.

Powieść Katarzyny Zyskowskiej podzielona jest czasowo. Równolegle poznajemy wydarzenia współczesne oraz te, które miały miejsce przed i w trakcie II wojny światowej. Dzięki temu historię odkrywamy stopniowo i na początku wiele musimy się domyślać. Nic nie jest takie jak nam się wydaje, a wszystkie zdarzenia się ze sobą ściśle powiązane. Autorka dopasowała język do opisywanych w danej chwili czasów, co mi osobiście nie do końca odpowiadało. Myślę, że autorka przesadziła ze stylizacją języka. Użyte słownictwo przeszkadzało mi w odbiorze, ale wiem, że niektórym może pomóc wczuć się w klimat.
Kiedy tylko przeczytałam opis książki zapragnęłam ją przeczytać. Spodziewałam się czegoś mocnego i wyjątkowego, ale niestety już po zapoznaniu się z lekturą czuję się zawiedziona. Chwilami bardzo się z nią męczyłam, zwłaszcza na początku. Dopiero pod koniec się nieco rozkręciła i zaczęła lekko wciągać. Podobało mi się zwłaszcza samo zakończenie, które wiele wyjaśnia i nie zostawia nas z pytaniami bez odpowiedzi.

Plusem jest  również główne (moim zdaniem) przesłanie powieści. Pokazuje ona jak ściśle wydarzenia z przeszłości wpływają na teraźniejszość. Widzimy jak poczynania jednej osoby mogą wpłynąć na innych. Każdy kolejny rozdział odkrywa coraz więcej powiązań między bohaterami i ich czynami.

Trzeba również przyznać, że autorka włożyła dużo pracy w napisanie tej książki. Przeprowadziła porządny risercz i wykazała się wiedzą, głównie na temat II wojny światowej. Dobrze ukazała również zmiany jakie zachodziły w ludziach pod wpływem traumatycznych wydarzeń.

Nie mogę, więc powiedzieć, że Historia złych uczynków jest złą książką. Nie został jednak w pełni wykorzystany jej potencjał. Wiem, że wiele czytelników jest nią zachwyconych i zachwala ją pod niebiosa, ale w mój gust nie trafiła. Nie znalazłam w niej efektu wow, którego się spodziewałam po tak dobrych ocenach, a nawet chwilami się wynudziłam. Powieść tę mogłabym polecić głównie osobom, które są zafascynowane historią wojenną, z pewnością znajdą w niej coś dla siebie.
***
"Ignorowałam wiele rzeczy, które powinny były mnie zastanowić. Bagatelizowałam wszelkie przejawy aberracji, jak choćby ten, że Miłosz nigdy nie powiedział wprost, że mnie kocha." (str. 101)
***
"Nie tak miało wyglądać ich pożegnanie. Nie będzie pocałunków i łez ani obietnic szeptanych do ucha." (str. 147)
***
"Fela nie chce na to patrzeć, odwraca więc oczy - jakiś pozór człowieczeństwa musi zachować - staje nad ciałem na szeroko rozstawionych nogach, celuje na ślepo jakieś trzydzieści centymetrów poniżej miejsca, gdzie zerka na nią trzecim okiem, i zadaje cios saperką." (str. 337)
__________________________________________________________________
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Znak.

sobota, 18 marca 2017

Wszystko tylko nie mięta - Ewa Nowak


Wszystko, tylko nie mięta

Autor: Ewa Nowak
Cykl: Miętowa
Wydawnictwo: Pracownia Słów
Liczba stron: 172
Moja ocena: 5/10


Sympatyczna rodzina Gwizdoszów, składająca się z rodziców i trójki dzieci, mieszka w Warszawie. Najstarszy z rodzeństwa Kuba jest w klasie maturalnej i przeżywa swoje pierwsze zakochanie w dziewczynie, która jako jedyna nieuległa jego urokowi. Kilka lat młodsza Malwina jest pogodną nastolatką, której jednak zaczyna brakować miłości. Uważa, że jedynym sposobem na znalezienie chłopaka jest przejście na dietę i zrzucenie kilku kilogramów. Najmłodszą z rodzeństwa jest kilkuletnia, ciekawa świata Marynia. Każdy z członków rodziny czuje się w niej dobrze i wie, że ma wokół siebie kochających ludzi. Jednak czy na pewno są w stanie się przed sobą otworzyć i zauważyć pojawiające się problemy?

Nie ma ludzi idealnych, a co za tym idzie nie znajdziemy idealnej rodziny. Gwizdoszowie doskonale zdają sobie z tego sprawę i potrafią spojrzeć z przymrużeniem oka na własne niedoskonałości. Towarzysząca im atmosfera radości i wspólnoty jest cudowna. Bardzo podobało mi się pokazanie piękna domu, siły rodziny i jej trwałości oraz dobrych relacji między rodzeństwem. 

To jest jednak jedyne co zachwyciło mnie w tej książce. Od początku ciężko było wczuć się w historię, a dialogi wydały mi się bardzo wymuszone i sztuczne. Humor również nie trafił w mój gust. Spodobały mi się problemy poruszone w tej książce jakimi są zaburzenia odżywiania jednak zostały one pokazane w taki sposób, że nie wnoszą nic nowego. Nie uczą młodego czytelnika czym jest anoreksja czy bulimia ani nawet jak zauważyć, że ktoś być może wpadł w ich sidła. Problem z odżywianiem u Malwiny pojawia się nagle, a jeszcze szybciej zostaje rozwiązany i to zupełnie przypadkowo. 

Po lekturze czuję duży niedosyt i rozczarowanie. Myślę, że autorka nie do końca poradziła sobie z tym tematem, ale jako, że jest to jej debiutancka powieść można to wybaczyć. Czytałam inne tomy tej serii i bardzo mi się podobały, więc na pewno będę ją kontynuować. Myślę, że grupą osób, którym Wszystko, tylko nie mięta mogłaby przypaść do gustu są osoby w wieku 10-12 lat, choć wiem, że i starsze osoby się nią zachwycały. Niestety moim wymaganiom nie sprostała, ale nie uważam też żeby była bardzo zła i niegodna czyjejkolwiek uwagi. Warto samemu przeczytać i wyrobić sobie własne zdanie, tym bardziej, że książka jest króciutka, bo liczy sobie zaledwie 170 stron.

***
"Życie maturzysty nie jest usłane różami. Mniej więcej co dwadzieścia minut ktoś pyta cię, co zdajesz na maturze albo na jakie idziesz studia."
***
"Miłość musi być taka żeby ci się chciało krzyczeć. Wrzeszczeć."
***
"- Czy ty kochasz mamę?
- Jezu przenajświętszy, a jakże inaczej bym z nią wytrzymał? - wzniósł ręce do nieba ojciec"

piątek, 12 lutego 2016

Psi żywot - Peter Mayle


Psi żywot

Autor: Peter Mayle
Tłumacz: Arkadiusz Nakoniecznik
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 160
Moja ocena: 5/10

Pies jest najlepszym przyjacielem człowieka od dawien dawna. Nie wygląda to jednak tak samo z psiej perspektywy. Przyjaźń z człowiekiem wymaga bardzo wielu wyrzeczeń. Nasz bohater wie o tym aż za dobrze. Zuch przyszedł na świat w licznym miocie i od chwili narodzin musiał walczyć o swoje. Ludzie nie byli mu życzliwi, ale pewnego dnia jego los się odmienia i musi nauczyć się żyć z nimi w zgodzie. 

Książka Psi żywot jest swego rodzaju poradnikiem pisanym przez Zucha - psa, który niejedno już przeżył. Chce on zaoszczędzić młodszym krewniakom niepowodzeń i wpadek w codziennym życiu wśród ludzi. Opisuje swoje wspomnienia i przemyślenia dodając do nich życiowe rady. Na końcu umieszcza dziewięć "przykazań", którymi powinien kierować się każdy mądry pies. Dzięki niemu możemy poznać brutalną prawdę o ludziach, którzy zadziwiająco często mają w zwyczaju czynić krzywdę zwierzętom.

Publikacja Petera Maylea jest krótka, bo liczy sobie zaledwie 160. Dodatkowo tekst ozdobiony jest licznymi rysunkami, których autorem jest Edward Koren. Nawiązują one do aktualnie opisywanej historii i są ciekawym przerywnikiem. Muszę przyznać, że to one podobały mi się najbardziej. Reszta pozostawia wiele do życzenia, choć czytało się szybko, lekko i przyjemnie. 

Pomysł ukazania świata oczami psa jest bardzo ciekawy, ale myślę, że autor nie sprostał temu wyzwaniu. Co prawda w książce pojawia się kilka na prawdę śmiesznych fragmentów, które czyta się z przyjemnością, jednak biorąc pod uwagę cały tekst jest on bardzo infantylny. Nie żałuję czasu spędzonego na przeczytanie tej pozycji, ale z pewnością nie sięgnę po nią po raz kolejny. Myślę, że gdybym trafiła na nią w wieku lat 12 byłabym zadowolona z lektury i na pewno bym ją polubiła. Dlatego też mogę polecić ją osobom w tym wieku, ale dorośli czytelnicy mogą się rozczarować.