Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 7/10. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 7/10. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 15 maja 2018

Pocałunek morza - Anna Stryjewska


Pocałunek morza


Autor: Anna Stryjewska
Wydawnictwo: Szara Godzina
Liczba stron: 288
Moja opinia: 7/10


Od wielu lat największym pragnieniem Patrycji jest zobaczenie morza. Poznajemy ją podczas podróży pociągiem, w drodze do spełnienia marzeń. W czasie tego przejazdu młoda kobieta wspomina swoje dzieciństwo. Opowiada nam o czasach kiedy jeszcze żyła jej ukochana mama. Niestety, kiedy dziewczynka miała 10 lat, rodzicielka przegrała walkę z chorobą. Kiedy ojciec, po kilku latach, postanowił ożenić się ponownie Patrycja trafiła pod opiekę babci. Miało to być chwilowe rozwiązanie, ale okazało się, że została porzucona na rzecz nowej rodziny i luksusów. Babka od początku nie ukrywała swojej niechęci do wnuczki, którą traktowała jak służącą. Dziewczynka musiała szybko dorosnąć i zająć się zniszczonym i bardzo zaniedbanym domem, w którym czuła się jak intruz. Mimo ciężkiego startu nie traciła nadziei, że jej życie kiedyś będzie wyglądało inaczej. Lata mijały. Pewnego dnia dotarła do niej wiadomość, że ojciec umiera i chce z nią porozmawiać. Na łożu śmierci wyjawia prawdę o jej pochodzeniu i rodzinie, co jest dla niej wielkim szokiem. Zagubiona Patrycja trafia w ramiona przystojnego Przemka, który okazuje się być inny niż myślała. Szybko okazuje się, że jest w ciąży, niestety zostaje ze wszystkim sama. Uciekając od przeszłości, nieszczęśliwej miłości i strachu wyrusza w samotną podróż do Trójmiasta. Kończąc swoje rozmyślania nad tym co ją spotkało dociera na plażę i w akcie desperacji rzuca się do morza. Na szczęście przed utopieniem ratuje ją nieznajoma kobieta, która zabiera Patrycję pod swoje skrzydła. Panie stają się dla siebie bardzo bliskie, są jak rodzina i pomagają sobie nawzajem. Od tej chwili los Patrycji się odmienia, ale czy zdoła stawić czoła demonom przeszłości? Czy samotna matka ma szansę na miłość i udaną karierę zawodową? Jak potoczy się dalsze życie młodej mamy?
Kiedy tylko usłyszałam o tej książce wiedziałam, że muszę po nią sięgnąć. Niezwykle zaintrygował mnie jej opis. Z resztą już sama okładka przyciąga uwagę. Wiązałam z tą historią wielkie nadzieje, czy spełniła moje oczekiwania?

Książkę możemy podzielić na dwie części. W pierwszej bohaterka opowiada nam o wydarzeniach, które miały miejsce przed podróżą nad morze, czyli na wsi. W drugiej natomiast poznajemy losy Patrycji po opuszczeniu rodzinnych stron. W nowym mieście nikt jej nie zna i nie ocenia. Poznaje prawdziwych przyjaciół, wydaje na świat zdrowego synka i sama „odradza” się na nowo. Zyskuje odwagę sięgania po więcej i spełniania dziecięcych marzeń. Zawsze jednak przychodzi taki czas, w którym trzeba rozliczyć się z przeszłością.

Pocałunek morza to poruszająca opowieść o samotności wśród ludzi, braku miłości i akceptacji, determinacji, walce o własne marzenia i o bólu, który nie każdy byłby w stanie udźwignąć. Jest to powieść, która wciąga od pierwszej strony i nie daje o sobie zapomnieć. Akcja toczy się powolutku, swoim własnym tempem, ale ani przez chwilę czytelnik nie czuje się znudzony, wręcz przeciwnie – czyta z zapartym tchem. Debiutująca autorka posługuje się lekkim i prostym językiem dzięki czemu nie jesteśmy przytłoczeni nadmiarem emocji. Czyta się ją łatwo i przyjemnie pomimo ciężkich tematów. Anna Stryjewska świetnie poradziła sobie również ze skokami w czasie. Zazwyczaj takie przeskoki wprowadzają zamęt i często gubię się w fabule. W tym przypadku łatwo było się odnaleźć.

Były momenty kiedy zachowanie głównej bohaterki mnie irytowało. Dawała się wykorzystywać i bez piśnięcia akceptowała wszystko co się jej przytrafiało. Nie wyrażała żadnych emocji. Zamiast złościć się na ojca, który bez najmniejszego powodu ją porzucił jeszcze go pocieszała. Jej naiwność mnie denerwowała i miałam ochotę nią potrząsnąć. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że takie osoby istnieją naprawdę i widocznie taki był zamysł autorki, by pokazać młodą kobietę, która jest samotna, bardzo zagubiona i nie wie, że może żyć inaczej.

Jest jednak coś czego zaakceptować nie mogę. W powieści pojawia się problem molestowania. Mała dziewczynka stała się ofiarą starszego sąsiada - Zygmunta. Moim zdaniem autorka źle poprowadziła ten wątek. Patrycja jednego wieczoru przeżywa traumę, a następnego dnia jak gdyby nic się nie stało plotkuje z oprawcą przy herbatce. Co więcej bohaterowie zaprzyjaźniają się. Pan Zygmunt staje się swego rodzaju aniołem stróżem, a to co wydarzyło się między nimi na początku już ani razu nie zostaje w tekście wspomniane. Wątek ten mógł zostać spokojnie pominięty, ponieważ nic nie wnosi do fabuły, a stał się szkodliwy. Autorka tłumaczy zachowanie mężczyzny tym, że był pijany. Pokazuje nam, że na ofierze taki akt nie robi większego wrażenia i nie wpływa na jej psychikę. Alkohol nie jest żadnym wytłumaczeniem takiego zachowania!

Nie do zaakceptowania jest dla mnie sposób ukazania problemu jakim jest wykorzystanie seksualne, przez co nie mogę z czystym sumieniem książki polecić. Wielka szkoda, bo poza tym Pocałunek morza był dobrą lekturą. Myślę, że bardziej przypadnie do gustu starszym czytelnikom niż nastolatkom. Nie polecam, ale też nie zniechęcam. 
***
"Świat krzyczał, świat śpiewał, wirował, tańczył, a z niej uchodziło życie. Cóż za paradoks!" (str. 135)
***
"- Wiesz, o czym marzę?
- O czym?  - zapytała, tuląc się do jego piersi.
- Pragnę, żebyś została matką mojego dziecka.
- Podobno każda kochająca kobieta marzy o takim wyznaniu. To komplement najwyższej wagi." 
(str. 219)
***
"Raz na wozie, raz pod wozem, zwykła mawiać Maria, a słowa te często przypomniały się Patrycji, dlatego liczyła się z każdym wydanym groszem, a na szaleństwa nie pozwalał jej rozsądek." (str. 222)
_____________________________________________________
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Szara Godzina.

sobota, 15 kwietnia 2017

Czarna samica kruka - Dariusz Pawłowski [Book Tour]



Czarna samica kruka


Autor: Dariusz Pawłowski
Wydawnictwo: Oficynka
Liczba stron: 273
Moja ocena: 7/10


Nad brzegiem Wisły zostaje znalezione ciało mężczyzny ze zmasakrowaną głową. Kilka dni później w małym miasteczku pod Warszawą w wyjątkowo brutalny i obrzydliwy sposób zostaje zamordowany ksiądz. Sprawą zajmują się funkcjonariusze Komendy Stołecznej – Osowski i Lewandowski. Muszą schwytać seryjnego mordercę, o którym nie wiadomo nic poza tym, że ani chwili nie zawaha się przed torturowaniem i pozbawieniem życia kolejnych ofiar. Rozpoczyna się walka z czasem.  Niestety sprawca wykazuje się niezwykłym sprytem i inteligencją nie dopuszczając nawet do najmniejszych pomyłek podczas swoich sadystycznych czynów. Policja nie odpuszcza, a po utracie jednego ze swoich podwaja wysiłki i robi wszystko, aby dopaść psychopatę grasującego po ulicach. Czy im się to uda? Ile ludzi musi jeszcze ucierpieć i czy jest jakaś metoda w działaniu mordercy? Tymczasem czarna samica kruka wszystkiemu się przygląda, krąży nad głowami w poszukiwaniu kolejnych ofiar.

Czarną samicę kruka ciężko przypisać do jednego gatunku. Jest to połączenie kryminału, thrillera psychologicznego i powieści grozy, czy nawet horroru. Z łatwością wywołuje lawinę emocji. Intryguje, przeraża, a czasem nawet bawi. Mi osobiście nie zmroziła krwi w żyłach (na co bardzo liczyłam) i nie spowodowała trudności w zaśnięciu, ale myślę, że osoby o słabszych nerwach i żołądkach mogłyby nie przyjąć jej tak lekko. W powieści bowiem pojawia się wiele bardzo realistycznych i brutalnych opisów zbrodni i wyglądu ciał po wielogodzinnych torturach.

Autor stworzył bardzo ciekawą historię, która wciąga od pierwszej strony. Ani przez chwilę nie czujemy się znudzeni lekturą, bo ciągle coś się dzieje i pojawiają się nowe fakty. Nie tylko próbujemy jak najszybciej schwytać mordercę wraz z policjantami, ale również staramy się stworzyć razem z psychologiem portret psychologiczny sprawcy. Dociekamy co skłania mordercę do takich czynów, jak wyglądało jego dzieciństwo i czy to ono tak na niego wpłynęło oraz czy działa według jakiegoś schematu. Bardzo lubię takie wątki psychologiczne i cieszę się, że się on tu pojawił, bo z całą pewnością książka nie byłaby bez niego kompletna.

Spodobał mi się też pewien zabieg, który zdecydował się zastosować autor. W książce znajdziemy kilka fragmentów, których narratorem jest morderca. Dzięki temu możemy zajrzeć do jego umysłu i popatrzeć jego oczami. Wejście do umysłu człowieka tak zaburzonego psychicznie, który nie ma w sobie żadnych hamulców i poznanie jego motywów to świetna i przerażająca sprawa. Choć muszę przyznać, że w tej kwestii czuję lekki niedosyt i chętnie wraz z psychologiem występującym w powieści poznałbym go bliżej.

Tytułowa czarna samica kruka pojawia się na kartach powieści w najmniej oczekiwanych momentach. Jest symbolem śmierci, ale również umysłu owładniętego obłędem, chorobą psychiczną i wielkimi zaburzeniami, które popychają człowieka do strasznych czynów, do których zdrowa jednostka nigdy by się nie dopuściła.

Myślę, że była to dobra książka, choć czuję niedosyt, a zakończenie trochę mnie rozczarowało. Autor daje czytelnikowi szansę na własną interpretację wydarzeń, ale osobiście wolałabym, aby wszystko zostało rozstrzygnięte. Ostatecznie jednak jestem na tak i zachęcam do sięgnięcia lektury. Nie mogę polecić jej wszystkim, bo trzeba lubić takie klimaty, ale każdy kto ma mocne nerwy i nie czuje obrzydzenia przy drastycznych scenach z pewnością będzie zadowolony.
***
"Wszyscy mamy takie sytuacje w życiu, że odczuwamy gniew. Czasem wpadamy we wściekłość tak ogromną, że mamy ochotę kogoś zabić, a jednak zdecydowana większość z nas posiada wewnętrzny hamulec, jakąś blokad, która nam na to nie pozwala. Otóż ci ludzie nie posiadają takiej blokady. Pragnienie zabijania jest w nich tak silne, że są za słabi, aby je w sobie stłumić, nie posiadają żadnego mechanizmu kontroli nad swoimi popędami." (str. 122)
***
"Musiał to zrobić jeszcze raz... Pragnął znowu to poczuć. Łaknął widoku wykrzywionej przerażeniem ludzkiej twarzy. Pożądał krwi i bólu" (str.130)
***
"Ofiara zawsze stanowi pewien symbol, który jest zrozumiały tylko dla samego mordercy. Bardzo często sprawcy uprzedmiotawiają ofiarę, upokarzają ją, odczuwają potrzebę dominacji, pragnąc pełnej kontroli, by całkowicie nią zawładnąć. Ci ludzie znajdują przyjemność w sadystycznych torturach. Znany jest nawet przypadek reanimowania ofiary po to, aby ją dłużej torturować." (str.120)
_______________________________________________
Za możliwość przeczytania książki dziękuję organizatorce Book Tour z Czarną samicą kruka Zuzi
z bloga Ogród książek i autorowi Dariuszowi Pawłowskiemu.

piątek, 7 kwietnia 2017

Sny Morfeusza - K. N. Haner


Sny Morfeusza

Autor: K. N. Haner
Cykl: Mafijna miłość (tom 1)
Wydawnictwo: Editio red (Helion)
Liczba stron: 413
Moja ocena: 7/10

Cassandra Givens, świeżo upieczona absolwentka architektury, wyjeżdża do Miami w poszukiwaniu wymarzonej pracy. Pierwsza rozmowa kwalifikacyjna okazuje się koszmarem, a prezes Adam McKey zadufanym w sobie i niekulturalnym mężczyzną, który nawet nie zaszczyca jej spojrzeniem. Kobieta wiązała z nią duże nadzieje, a teraz jest załamana, że nie dostanie tej pracy. Kuzynka zaprasza ją na podwójną randkę, która okazuje się kolejną wielką klapą. Chwilę po opuszczeniu lokalu Cassandrę zagaduje nieznajomy chłopak, który namawia ją na wspólną zabawę w pobliskim klubie dla dorosłych. Tommy wydaje się być bardzo sympatyczny i niegroźny, więc zgadza się bez dłuższego zastanowienia. Gdy po wspólnym tańcu i kilku drinkach chłopak znika w toalecie, do samotnie tańczącej Cassandry podchodzi kolejny nieznajomy oznajmiając, że zabiera ją do siebie. Mężczyzna cały czas ma na sobie maskę, a w drodze do domu przedstawia się jako Morfeusz. Kilka dni później kobieta otrzymuje telefon z informacją, że została przyjęta na stanowisko, o które się ubiegała. Jej radość nie trwa jednak długo, bo gdy pierwszego dnia pracy pojawia się w firmie okazuje się, że jej szefem jest ten sam człowiek, z którym spędziła noc. Nie kończy to jednak ich namiętnego romansu, a nawet jeszcze bardziej go rozkręca. Cassandra bez pamięci zakochuje się w Adamie, ale mroczna strona Morfeusza nie pozwala im być razem. Kobieta wbrew wszystkim znakom na niebie i ziemi postanawia walczyć o miłość.

Kiedy pierwszy raz trafiłam na tę książkę od razu wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Opis mówiący o impulsywnej Cassandrze, demonicznym Morfeuszu i jego mrocznych tajemnicach bardzo mnie zaintrygował, a okładka jest wręcz hipnotyzująca. Kiedy zobaczyłam ją na żywo wydała mi się jeszcze bardziej niezwykła, choć później okazało się, że bardzo łatwo się rysuje i niszczy co odbiera jej trochę uroku.  

Fabuła z początku wciągnęła mnie całkowicie, mimo że jest dość odrealniona.  Z zainteresowaniem poznawałam bohaterów i ich historie. Najbardziej polubiłam Tommy’ego, który jest bardzo sympatycznym chłopakiem chorym na białaczkę. Jest młodszy od głównej bohaterki, ale niezwykle dojrzały emocjonalnie i zachowuje pogodę ducha mimo przeciwności losu. Przeżywają z Cassandrą chwilę namiętnych uniesień, ale szybko uznają, że najlepiej będzie zostać przyjaciółmi i tak też się dzieje.
Z kolei Cassandra jest w moim odczuciu dość niedojrzała jak na swój wiek. Kobieta, która skończyła 25 lat jest niezwykle kochliwa, impulsywna i wybuchowa. Mimo że kiedy ją poznajemy twierdzi, iż nie lubi okazywać emocji i łzy roni rzadko, to w dalszej części powieści co chwile widzimy ją płaczącą. Bez pamięci zakochuje się w Morfeuszu, który wyrządza jej więcej krzywdy niż dostarcza radości i zdecydowanie nie jest w jego towarzystwie bezpieczna. Morfeusz doskonale wie czego chce i nie wacha się tego żądać. Jest niezwykle stanowczy i nie przyjmuje odmowy. Nie interesuje go czy kochanka ma na coś ochotę czy nie, on po prostu bierze to co chce. Mężczyzna skrywa wielką tajemnice, która jest związana z klubem, w którym się poznali. Wie, że przez niego grozi Cassandrze wielkie niebezpieczeństwo, ale nie chce wyjawić jej prawdy.

Niestety w połowie książki fabuła przestała już tak wciągać. Miałam wrażenie, że nie dzieje się już nic innego poza seksem. Wiadomo, że erotyki mają to do siebie, że są nasycone pikantnymi scenami, ale tutaj było ich aż nadto. Na praktycznie każdej stronie mamy do czynienia ze scenami łóżkowymi, ocieraniem się o siebie lub mocnym napięciem seksualnym i to nie tylko pomiędzy głównymi bohaterami. Trzeba jednak przyznać, że sceny seksu są napisane gustownie i ze smakiem. Są one odważne, ale nie wulgarne. Jednak wielki minus dostaje ode mnie autorka za ukazanie gwałtu jako czegoś normalnego wręcz romantycznego... Całość napisana jest poprawnie stylistycznie i bardzo podoba mi się rozmieszczenie tekstu, które  ułatwia czytanie. Zauważyłam jednak kilka błędów logicznych. Na przykład w pewnym momencie Cassandra odbiera telefon Morfeusza, na którym wyświetla się informacja, że numer jest zastrzeżony, a pod koniec książki kobieta zerkając na ponownie dzwoniący telefon, jako że ma świetną pamięć do numerów rozpoznaje, że dzwoni ta sama osoba.

Bardzo brakowało mi wątku mafijnego, którego było bardzo niewiele, a przecież książka miała opowiadać o mafijnej miłości. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że Sny Morfeusza są pierwszą częścią trylogii nie pozostaje nic innego jak sięgnąć po kolejny tom, w którym z pewnością ten wątek zostanie rozwinięty.

W Snach Morfeusza znajdziemy seks, miłość, nienawiść, emocje, śmiertelną chorobę i bogactwo. Myślę, że każdy miłośnik erotyków powinien sięgnąć po tę pozycję. Radzę od razu zaopatrzyć się w dwa lub trzy tomy serii (premiera trzeciego będzie miała miejsce w połowie maja tego roku). Ja mimo kilku uwag jestem zadowolona z lektury i z całą pewnością sięgnę po kolejne tomy, bo zakończenie całkowicie mnie zaskoczyło i zaciekawiło. Autorka bez wątpienia ma świetną wyobraźnie i potrafi przelać swoje myśli na papier. 
***
"Jak mam się opanować, czując, że on tak bardzo mnie pragnie? Właśnie trzymam dowód tego pragnienia w dłoni i zastanawiam się jakim cudem się we mnie mieści. Jego penis jest... przepiękny. Chociaż to pewnie najmniej odpowiednie słowo do opisania tej części męskiego ciała, ale tak właśnie jest."
***
"Ten jego wzrok i przyspieszony oddech niespodziewanie sprawiają, że najnormalniej w świecie się podnieciłam. On tak na mnie działa, że mam ochotę zaciągnąć go do łazienki i pieprzyć do nieprzytomności. Ten facet obudził we mnie jakieś pokłady niepohamowanej żądzy, która do tej pory spała sobie słodko."
***
"Wszystkie głupie myśli ulatują, gdy w końcu całuje mnie w usta. Namiętnie, mocno i czule. Jego dłoń puszcza szyję i chwyta delikatnie moją twarz. Nadal mnie całuje, jakby przepraszał. "

_____________________________________________
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Helion.

sobota, 4 lutego 2017

Chłopak na zastępstwo - Kasie West [Book Tour]


Chłopak na zastępstwo


Autor: Kasie West
Tłumacz: Jarosław Irzykowski
Wydawnictwo: Feeria Young
Liczba stron: 400
Moja ocena:  7/10

Siedemnastoletnia Gia przypomina ideał i jest typem pewnej siebie szkolnej gwiazdy. Jest przewodniczącą samorządu szkolnego, dobrze się uczy, ma świetny kontakt z rodzicami, wielu przyjaciół i chłopaka starszego o kilka lat. Chłopaka, który studiuje w mieście oddalonym o kilkaset kilometrów i w którego istnienie wątpią jej najlepsze przyjaciółki. Kiedy nadchodzi wyczekiwany przez nastolatkę dzień balu maturalnego, na którym ma przedstawić im Bradleya, ten niespodziewanie z nią zrywa. Zostawia ją załamaną na parkingu przed wejściem do szkoły. Nie chcąc wyjść na kłamczuchę paradoksalnie pakuje się w jeszcze większe kłamstwo. Prosi przypadkowego nieznajomego o odegranie roli jej partnera. Ku zaskoczeniu obojga chłopak zgadza się na ten układ. Ten szalony plan to jedynie początek zmian w życiu dziewczyny.

Po przeczytaniu pierwszych rozdziałów zaczęłam zastanawiać się po co sięgnęłam po tę książkę. Uznałam ją za stratę czasu i odpowiednią co najwyżej dla osób w wieku ok. 12 lat. Główna bohaterka, a za razem narratorka zdobyła u mnie tytuł dziecinnej snobki, bo jak inaczej nazwać osobę, która chłopaka chce mieć jedynie na pokaz, najbardziej liczą się dla niej polubienia wstawionych przez nią zdjęć, nie potrafi być szczera w stosunku do najbliższych przyjaciółek i prowadzi wojnę o przywództwo z jedną z nich. Doprowadzała mnie do szału, bo siedemnastolatce można już oczekiwać czegoś więcej. Jednak zagłębiając się coraz bardziej w lekturę zaczęłam zauważać, że nie wszystko jest takie jak się wydaje. Gia powoli sama uświadamia sobie jakie błędy popełnia i przechodzi pewnego rodzaju przemianę. Za sprawą Haydena - chłopaka na zastępstwo i jego rodziny zaczyna dostrzegać swój brak zaufania do przyjaciółek, wcale nie tak dobre relacje z rodzicami jakie mogłyby się wydawać z zewnątrz i to, że kłamstwo nie jest dobrym rozwiązaniem.

Mimo że nie trudno od samego początki domyślić się co wyniknie ze znajomości Gii i Haydena, to czułam przyjemność czytania. Myślę, że autorka nie miała zamiaru zaskoczyć czytelników, a zwrócić ich uwagę na aktualne problemy nastolatków. Pokazuje nam nie tylko na czym tak naprawdę powinna polegać przyjaźń i jaki skutki może przynieść nawet niewinne kłamstwo, ale również do czego doprowadzić może nadmierne korzystanie z mediów społecznościowych. Na podstawie Gii i jej najbliższej rodziny, widzimy jak telefon czy komputer może nas od siebie oddalić. Na szczęście nastolatka w porę zauważa swoje błędy i z pomocą chłopaka i nowej przyjaciółki stara się być lepszym człowiekiem. Bardzo podobała mi się ta jej przemiana z zapatrzonej w siebie przywódczyni w dziewczynę, która wie co tak naprawdę w życiu się liczy.

Sty autorki nie jest wymagający, ale również nie nudzi. Książka napisana jest prostym i zrozumiałym językiem. Czyta się ją niesamowicie lekko i naprawdę bardzo szybko. Strony przewracamy z zawrotną prędkością. Postacie występujące w powieści, których jest dość sporo, są bardzo realne. Nie mamy wrażenia, że tacy ludzie nie istnieją i są jedynie wytworem wyobraźni. Każdy z głównych bohaterów ma swoje plusy, ale również pokazuje swoje słabe strony. Nie są oni przekoloryzowani i przesłodzeni. Co bardzo mile mnie zaskoczyło w pozycji tej nie znajdujemy typowych schematów występujących w książkach młodzieżowych jakimi są trójkąty miłosne lub piękne szare myszki, które nie są świadome swoich wdzięków.

Mimo że na początku nie byłam zachwycona to z czasem bardzo polubiłam Chłopaka na zastępstwo. Jest to zdecydowanie książka z morałem, ale nie znajdziemy w niej wyjątkowej głębi. Sympatyczna i ciepła historia idealna na jeden weekend. Polecam ją głównie nastolatkom, ale też dorosłym lubiącym delikatne opowieści o przyjaźni i miłości.
***
"- Lubię dziwactwa. Normalność jest taka nudna.
- Fakt. - problem w tym, że byłam uosobieniem normalności. Prawdopodobnie właśnie dowiedział się najbardziej interesującej rzeczy na mój temat."
***
"Jak mierzymy dziś naszą wartość? Liczbą lajków, które otrzymał nasz post, tym, jak wielu mamy znajomych czy ile zebraliśmy retweetów? Czy w ogóle wiemy, co tak naprawdę myślimy, dopóki nie przedstawimy naszych myśli w sieci i nie dowiemy się od innych, ile ich zdaniem są warte?"
***
"- Co się stało?
- Wszystko w porządku.
- A wiesz, że te trzy słowa to najczęściej powtarzane kłamstwo w naszym języku?"
 _______________________________________________
Za możliwość przeczytania książki dziękuję organizatorce Book Tour z Chłopakiem na zastępstwo Marcie z bloga Znajdź Wymarzoną Książkę i wydawnictwu Feeria.

sobota, 27 sierpnia 2016

Zaklinacz czasu - Mitch Albom



Zaklinacz czasu

Autor: Mitch Albom
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 288
Moja ocena: 7/10


Wiele tysięcy lat temu ludzie nie znali pojęcia liczb. Żyli też w przekonaniu, że słońce i księżyc to bogowie toczący ze sobą walkę, tak tłumaczyli sobie istnienie dnia i nocy, jasności i ciemności. Nikt nie zaprzątał sobie głowy rozmyśleniami na te tematy aż do pojawienia się na świecie Dora. Chłopiec od urodzenia zafascynowany jest liczeniem. Nadaje nazwy poszczególnym liczbom i liczy wszystko. Najpierw swoje oddechy i palce, później patyki i kamienie, aż w końcu chce policzyć chwile. Całkiem przypadkiem udaje mu się skonstruować pierwszy zegar słoneczny. Zostaje nazwany Ojcem Czasu, a za wymyślenie tego pojęcia zostaje strącony do jaskini, w której skazany jest przeżyć wieczność wysłuchując rozpaczy, błagań i narzekań ludzi na uciekający czas.

Równolegle śledzimy losy współczesnych bohaterów. Victor jest osiemdziesięcioletnim biznesmenem. Bogacz od roku zmaga się ze śmiertelną chorobą, nie zostało mu wiele czasu. Nie poddaje się jednak i postanawia znaleźć sposób na zyskanie kolejnego życia. Nie ma dla niego znaczenia to, że nie spotka w nim swoich bliskich i będzie żyć w zupełnie innym świecie, liczy się tylko to że zyska dodatkowy czas. Okłamując żonę, ignorując jej starania zabezpiecza swój majątek
i dąży do zrealizowania planu.

Nastoletnia Sarah, która przeżyła rozwód rodziców, odsunęła się od wszystkich
i zanurzyła w nauce. Zakochana bez wzajemności robi wszystko aby zyskać miłość największego przystojniaka w szkole. Niestety jej starania okazują się bezskuteczne, a chłopak publicznie się z niej wyśmiewa. Nieprzyjemne komentarze ze strony rówieśników zaczynają ją przerastać. Załamana dziewczyna szuka sposobu aby to zakończyć, chce żeby czas się dla niej zatrzymał.

Zaklinacz czasu składa się z tych trzech historii osób, które z pozoru nie mają ze sobą nic wspólnego, ale pewnym momencie ich losy się przeplatają. Wszyscy muszą dostrzec wartość czasu, który płynie swoim rytmem.

Książka choć niewielka, a na jej przeczytanie wystarczy jeden wieczór, ma w sobie coś wyjątkowego i zostaje w nas na dłużej. Fabuła wciąga od pierwszej strony
i zdecydowanie nie jest przewidywalna. Autor znakomicie poradził sobie z kreacją bohaterów. Nie mamy żadnego problemu aby wczuć się w ich sytuacje i poczuć emocje, które nimi targają. Jedyny wątek, który mi nie pasował było zauroczenie Sarah. Wiadomo, że miłość jest ślepa i szczególnie nastolatki robią czasami nieprzemyślane rzeczy, ale żeby aż tak? Czy zdarza się, że dziewczyna kupuje dopiero co poznanemu chłopakowi, który w dodatku nie zwraca na nią szczególnej uwagi, ekskluzywny prezent za sporą sumę pieniędzy?


Z czystym sercem polecam Zaklinacza czasu. Warto go przeczytać ze względu na baśniową wręcz fabułę z odrobiną magii, ale w szczególności dlatego, że skłania do głębszych przemyśleń. Zmusza nas do zatrzymania się na chwilę i refleksji. Nad sobą, własnym życiem oraz czasem, który nam pozostał i tym za nami. Na koniec zostajemy z pytaniem: czy warto walczyć z czasem? 
***
"- Dowiedz się - rzekł starzec. - Pojmij konsekwencje liczenia chwil.
- Jak? - zapytał Dor.
- Słuchaj głosów cierpienia, które spowodowało" (str. 62)
***
"Nigdy nie jest za późno ani za wcześnie. Jest dokładnie wtedy, kiedy trzeba." (str. 103)
***
"Kiedy ma się nieskończoną ilość czasu, nic nie jest wyjątkowe. Jeżeli nigdy niczego nie tracimy ani nie poświęcamy, nie potrafimy docenić tego, co mamy." (str.263)

czwartek, 7 kwietnia 2016

Wojownicy. Ucieczka w dzicz - Erin Hunter

Ucieczka w dzicz

Autor: Erin Hunter
Tłumacz: Katarzyna Krawczyk
Cykl: Wojownicy (tom 1)
Wydawnictwo: Nowa Baśń
Liczba stron: 320
Moja ocena: 7/10


Cztery kocie klany (Klan Pioruna, Klan Cienia, Klan Wiatru i Klan Rzeki) żyją obok siebie na terenach przylegających do siedzib ludzkich. Starają się nie przekraczać swoich granic i nie wchodzić sobie w drogę, ale nie zawsze im się to udaje. Kiedy zaczyna brakować pożywienia coraz częściej pojawiają się między nimi spięcia. Wojna wisi w powietrzu.
Rdzawy jest młodym kotem domowym, który mieszka przy granicy z lasem. Mimo że wygodnie mu u dwunożnych ma już dość ciągłego spania i jedzenia w granulkach. Pragnie przygody, polowania i burzy emocji. Pewnego dnia postanawia podążyć za zapachem uciekającej myszy i sprawdzić jak smakuje prawdziwe jedzenie, zeskakuje z ogrodzenia i rusza przed siebie. W zaroślach trafia na dzikie koty, których tak bardzo się obawiał. Jednak nawet u kota mieszkającego wśród ludzi działa instynkt i udaje mu się stoczyć godną walkę. Obce koty okazują się być członkami Klanu Pioruna, który jest w niebezpieczeństwie i potrzebuje nowych wojowników. Rdzawy postanawia porzucić swoje dotychczasowe życie i rozpocząć szkolenie, tym samym przybierając imię Ognista Łapa.

Kiedy tylko po raz pierwszy zobaczyłam tą cudowną okładkę (jestem w niej szaleńczo zakochana) wiedziałam, że prędzej czy później muszę dokładnie zapoznać się z historią, którą skrywa. Po przeczytaniu opisu i dotarciu do informacji, że jest to książka nie tylko o kotach, ale i napisana z ich perspektywy sięgnęłam po nią od razu. Spodziewałam się opowieści równie dobrej jak samo wydanie i nie zawiodłam się ani trochę.

Pomysł na fabułę jest świetny. W książce znajdziemy dosłownie wszystko od przygody i podróży poprzez walkę, intrygę i zdradę po przyjaźń, zaufanie i magię. Akcja pędzi do przodu bardzo szybko i nie ma ani chwili na nudę. Postacie się bardzo barwne (i nie mam tu na myśli jedynie umaszczenia kotów), każda się wyróżnia i ma cechy charakteru, które zazwyczaj przypisujemy ludziom. Na początku problem mogą sprawiać imiona bohaterów, które są do siebie bardzo podobne, ale ciągłe ich powtarzanie pomaga w zapamiętaniu kto jest kim. Każdy w Klanie ma wyznaczone zadanie i zna swoje miejsce w hierarchii. Każdy szczegół jest dopracowany. Na kartach książki znajdziemy opisy obozu, dokładnie wiemy co gdzie się znajduje i w którym miejscu umiejscowione zostały legowiska konkretnych kotów. Na początku jest też mapka lasu, która pokazuje gdzie znajdują się tereny wszystkich klanów.

Jedyne do czego można się przyczepić to styl. Jest on bardzo prosty i pozostawia wiele do życzenia. Jednak ten wybór autorki (lub raczej autorek, bo pod pseudonimem Erin Hunter kryje się kilka nazwisk) ma swoje uzasadnienie. Książka pisana była z myślą o młodszych czytelnikach i jest ona odpowiednia nawet dla małych dzieci. One z tej historii mogą wynieść najwięcej. Podczas czytania będą się uczyć o lojalności i honorze, o mocy przyjaźni i zaufania oraz o dobru i złu. Odkryją, że wielkość może objawić się w każdym, bez względu na pochodzenie i wygląd, bo wystarczy tylko tego chcieć. Nie znaczy to jednak, że dorośli znudzą się podczas czytania, wręcz przeciwnie!

Podczas czytania przeżyłam wielką przygodę wkradając się do świata dzikich kotów i poznając ich instynktowne zachowania. Książkę pełną bajkowych klimatów, ale jednocześnie z pazurem polecam wszystkim bez względu na wiek. W szczególności miłośnikom przygód i kotów, bo przecież nie ma nic lepszego niż czytanie o swoich ulubieńcach. Ja czuję się w obowiązku sięgnąć po kolejny tom i jestem pewna, że również mnie nie zawiedzie. 
***
"Boi się upadku. Kot potrzebuje ogona, jeśli chce spaść na cztery łapy. Ogon pomaga mu przekręcić się w locie."
***
Od wieków cztery klany wojowniczych kotów dzieliły las według praw ustanowionych przez przodków. Jednak jeden z nich odrzucił odwieczny porządek, stwarzając zagrożenie dla pozostałych.”
***
"W każdym obecnie żyjącym kocie pozostały ślady wszystkich wielkich kotów. Nie bylibyśmy nocnymi myśliwymi bez naszych przodków z Klanu Tygrysa, a nasza miłość do ciepła słońca pochodzi od Klanu Lwa."
____________________________________________
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Nowa Baśń.

piątek, 25 marca 2016

Collide - Gail McHugh

Collide

Autor: Gail McHugh
Tłumacz: Anna Dorota Kamińska
Cykl: Collide (tom 1)
Wydawnictwo: Akurat
Liczba stron: 366
Moja ocena: 7/10


Emily zaraz po ukończeniu szkoły traci ukochaną matkę.  Bardzo trudno jest jej pogodzić się z jej odejściem i czuje, że musi zmienić otoczenie. Przeprowadza się do Nowego Jorku, aby zacząć nowe życie ze swoim chłopakiem Dillonem i z przyjaciółką Olivią u boku. Niedługo po przeprowadzce trafia na niezwykle przystojnego i czarującego Gavina. Już podczas pierwszego spotkania rodzi się między nimi pożądanie i nie potrafią o sobie zapomnieć. Odkrywają, że bardzo wiele ich łączy i bardzo szybko nawiązuje się między nimi silna więź. Emily stara się  to ignorować i trzymać mężczyznę na dystans. Jest rozdarta pomiędzy lojalnością wobec obecnego chłopaka, a namiętnością do nowo-poznanego Gavina, który okazuje się być jego najlepszym kumplem. Sytuacja zaczyna się jeszcze bardziej komplikować kiedy to Dillon zaczyna coraz częściej pokazywać swoją prawdziwą, brutalną naturę. Dziewczyna musi jak najszybciej podjąć decyzję, którego z nich wybrać: ukochanego, który w trudnych chwilach był dla niej oparciem czy milionera, który rozpala jej zmysły jednym spojrzeniem. 

Collide to romans, który wyróżnia się na tle innych. Mimo że występuje tu trójkąt miłosny nie jest to naiwna opowieść o głupiutkiej dziewczynce, która nie potrafi się zdecydować, bo od każdego chce tego co najlepsze. Jest to historia poruszające ważne i trudne tematy. Pokazuje jak na człowieka może wpłynąć toksyczny związek. Dillon na początku był ideałem. Wspierał swoją ukochaną na każdym kroku, był dla niej ogromnym oparciem po śmierci matki. Jednak później zaczął pokazywać swoją prawdziwą naturę, chęć całkowitej dominacji. Traktował Emily jak trofeum, nękał ją psychicznie i podnosił na nią rękę. Powoli przekraczał wszelkie granice, ale dziewczyna nie była tego świadoma. Bagatelizowała te zachowania, bo on zdążył już przejąć nad nią kontrolę. Była przekonana, że go kocha i musi przy nim wytrwać, ponieważ jest mu to winna. Na początku irytowało mnie jej zachowanie i klapki na oczach, ale później zrozumiałam, że znalezienie równowagi, asertywność i zdecydowanie o odejściu nie jest proste dla osoby, która przez lata była przekonana o wielkiej miłości. Problemy, które większości z nas wydają się banalnie łatwe do rozwiązania dla osoby, która tkwi w toksycznej relacji mogą być nie do przejścia.

Gavin z kolei jest mężczyzną na widok, którego miękną kolana. Seksowny, wygadany, zabawny i romantyczny milioner, którego jedno słowo wystarczy aby zdobyć kobietę. Ilością swoich podbojów próbuje posklejać złamane kilka lat temu serce. W Emily od razu dostrzega coś wyjątkowego. Rozumieją się bez słów i przyciąganie między nimi jest niemal widoczne. Gavin jest zdeterminowany i gotowy zrobić wszystko aby ją zdobyć. Chce tworzyć z nią związek, chronić ją i dawać wszystko co najlepsze. Początkowo Emily czuła się przy nim niezręcznie, ale kiedy poznali się bliżej nieśmiałość zniknęła. Widać było, że czuła się przy nim swobodnie i bezpiecznie. Ich rozmowy potrafiły wywołać na twarzy uśmiech. Kibicowałam tej parze od samego początku.

Styl autorki jest lekki i przyjemny, a książkę czyta się bardzo szybko. Podobało mi się, że poznajemy myśli zarówno Emily jak i Gavina, co daje nam lepszy wgląd w sytuację. Cięte dialogi, ciekawe cytaty i ukryte cenne rady są świetnym dodatkiem. Gail McHugh nie komplikowała przesadnie przeszłości bohaterów dzięki czemu zachowany został realizm zdarzeń. Napisała powieść, która wywołuje emocje, ale jednocześnie nie jest przytłaczająca.  

Główną rolę odgrywa tu miłość od pierwszego wejrzenia i ogromne pożądanie, więc książka przypadnie do gustu wielbicielom romansów. Ja do nich nie należę, ale z pewnością sięgnę po drugi tom, który czeka już na mojej półce.
***
"Zaćmiewał jej umysł, aż stawała się bezproduktywna. Stymulował jej emocje o wszystkie zmysły. Pragnęła Gavina, choć wiedziała, że powinna poskromić namiętność."
***
"Po raz kilejny uświadomił sobie, że on sam potrzebuje tego, żeby budzić się codziennie obok niej. Chciał wiedzieć, jaki odcień zieleni mają jej oczy, gdy jest wciąż zaspana. Chciał widzieć jej włosy splątane i rozrzucone. I ją samą w jego silnych ramionach."
***
"Jej umysł wrzeszczał: Wkurzasz mnie! Brzydzę się tobą! Zniszczyłeś mnie!, podczas gdy serce krzyczało: Proszę, zostań! Potrzebuję cię! Jesteś moim życiem! Będzie nam razem tak dobrze."
___________________________________
Biorę udział w wyzwaniu Czytam young adult.

czwartek, 18 lutego 2016

Księga wyzwań Dasha i Lily - Rachel Cohn, David Levithan


Księga wyzwań
Dasha i Lily

Autor: Rachel Cohn i David Levithan
Tłumacz: Ewa Pater
Wydawnictwo: Bukowy Las
Liczba stron: 312
Moja ocena: 7/10


Dash jest wielkim molem książkowym. Całe godziny spędza w swojej ulubionej księgarni czytając i przeglądając zbiory. Pewnego dnia na jednej z ulubionych półek dostrzega czerwony notes, którego nigdy wcześniej nie widział. Otwiera go i trafia na listę zadań, które musi rozwiązać aby poznać dziewczynę, która wydaje się być inna niż wszystkie znane mu do tej pory. Chłopak spędza sam tegoroczne święta, więc decyduje się podjąć wyzwanie. 
Lily kocha święta Bożego narodzenia, ale w tym roku spotkało ją rozczarowanie. Rodzice postanowili na ten czas wyjechać, a starszy brat jest zbyt zajęty swoją nową miłością i nie ma dla niej czasu. Mimo że zostawienie dziennika było pomysłem Langstona, to dziewczynie zaczyna podobać się wymiana wyzwań, która okazuje się niezwykłą przygodą. Wymyślanie i rozwiązywanie zagadek wypełnia jej samotne dnie.
Im więcej wyzwań mają za sobą, tym większą sympatię do siebie czują. Oboje jednak boją się spotkać. Zdają sobie sprawę z tego, że rzeczywistość często okazuje się całkiem inna niż wyobrażenia. Nastolatkowie nie chcą zepsuć tej magicznej i tajemniczej atmosfery. 

Narracja prowadzona jest z podziałem na dwóch bohaterów. Na zmianę swoje historie opowiadają nam Dash i Lily. Dzięki temu nie umykają nam żadne istotne elementy. Rozdziały poświęcone chłopakowi wyszły spod pióra Davida Levithana, a perspektywą Lily zajęła się Rachel Cohn. Mimo że książka napisana została przez dwóch autorów, nie znajdziemy w niej niespójności, jak czasem się zdarza w takich wypadkach. 

Główni bohaterowie są swoimi przeciwieństwami. Lily uwielbia święta, pieczenie ciast i obdarowywanie bliskich. Co roku zakłada świąteczne swetry i kolęduje. Nie można nazwać jej duszą towarzystwa, ale jest pogodna i nie ma wielu zmartwień. Rodzice dziewczyny się kochają, a starszy brat zazwyczaj służy pomocą. Dash natomiast nie znosi świątecznego klimatu i tłumów w sklepach. Jego rodzice są po rozwodzie i nie odzywają się do siebie, dzięki temu chłopak ma szansę spędzić ten czas w samotności. Autorzy stworzyli również barwne postaci drugoplanowe. Niektórzy pokręceni, ale bardzo sympatyczni. Wszyscy bardzo dobrze wykreowani. Szczególnie polubiłam ciocię Lily, która zawsze jest gotowa do pomocy i dzięki, której znajomość nastolatków się rozwija.

Bardzo podoba mi się pomysł na fabułę. Nie spotkałam się jeszcze z czymś takim. Historia z pozoru błaha, ma w sobie drugie dno. Cieszę się, że autorzy nie stworzyli powieści ociekającej słodyczą, w której dziewczyna znajduje swojego księcia z bajki. Bohaterowie są prawdziwymi ludźmi z zaletami i wadami. Z drugiej strony czytelnik nie jest zarzucony złotymi myślami na każdym kroku, choć można trafić na kilka wartych zapamiętania słów. Obserwujemy poczynania bohaterów i sami możemy wyciągnąć z nich wnioski. W książce nie brakuje humoru i ironii,  a zakończenie zostaje otwarte.

Księga wyzwań Dasha i Lily to ciepła i zabawna lektura. Skierowana jest do nastolatków i to właśnie im ją polecam. Bożego Narodzenie nie jest tu głównym wątkiem i nie jest najważniejsze. Stanowią jedynie tło dla wydarzeń, więc warto sięgnąć po tę książkę nie tylko w okresie świąt. 
***
"Nawet jeśli nie istnieje modlitwa taka, jak w książce, to chcę wierzyć, że bez względu na wszystkie znaki, które świadczą wbrew, każdy z nas ma szansę trafić na osobę mu przeznaczoną. Kogoś, kto będzie spędzał z nami Boże Narodzenie, zestarzeje się u naszego boku i pójdzie z nami na spacer po Central Parku. Kogoś, kto nie będzie nas oceniał, ani jeśli czasem powiemy "włanczać" zamiast "włączać", ani jeśli czasem nasz idiolekt wyjdzie poza ramy przyjętych konwencji w bardziej kreatywny sposób." (str. 93)
***
"Próbowałem pisać historię swojego życia. Zrozumiałem w końcu, że fabuła nie jest tak ważna. Najważniejsi są bohaterowie." (str. 233)
***
"Ludzie, którzy są dla nas ważni, pozostawiają w nas ślady. Niektórzy zostają z nami na dłużej, inni przychodzą i odchodzą, ale tych śladów nie da się zetrzeć - i dobrze. To dzięki nim dojrzewamy, dochodzimy do pełni społeczeństwa. Nie można być wobec tego obojętnym." (str. 273)

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Zatrute ciasteczko - Alan Bradley

Zatrute ciasteczko


Autor: Alan Bradley
Tłumacz: Jędrzej Polak
Cykl: Flawia de Luce (tom 1)
Wydawnictwo: Vesper
Moja ocena: 7/10 

Lata 50. XX wieku. Jedenastoletnia Flawia wraz z ojcem, dwona starszymi siostrami i służbą mieszka w pięknej i ogromnej posiadłości Buckshaw, mieszczącej się w niewielkiej angielskiej wsi Bishop's Lacey. Największą pasją Flawii jest chemia, a w szczególności sporządzanie trucizn, które nie mają przed nią żadnych tajemnic. Pewnego ranka dziewczynka odkrywa umierającego mężczyznę na grządce z ogórkami. Ofiara ginie chwilę później wypowiadając jedno słowo: Vale. Ponieważ dzień wcześniej bohaterka podsłuchała rozmowę tego człowieka z jej tatą, a ciało leży w ich ogrodzi, o morderstwo podejrzewa własnego ojca. Postanawia go chronić i sama dojść do prawdy nie wyjawiając wszystkich szczegółów policji. Ryzykuje własne życie dążąc do rozwiązania tajemniczej sprawy.

Ofelia jest utalentowaną pianistką, a Dafne bez przerwy siedzi z nosem w książkach. Starsze siostry  trzymają się razem i nie dopuszczają do siebie Flawii. Tylko się z nią sprzeczają i obarczają ją winą. W sytuacji kryzysowej potrafią jednak przyjść z pomocą. 

Narratorką powieści jest Flawia, która opowiada nam całą historię z własnej perspektywy dodając do niej swoje przemyślenia. Dziewczynka jest bardzo mądra jak na swój wiek. Jest ekspertką w dziedzinie chemii, ale nie brak jej wiedzy również z historii. Ponad to posługuje się wieloma trudnymi słowami, a to wszystko sprawia, że podczas czytania nie czujemy tego jak młoda jest nasza bohaterka. Muszę przyznać, że początkowo ta nad wyraz rozwinięta inteligencja Flawii mnie irytowała, bo tak bardzo nie pasowała do małej dziewczynki i przez to wydawała się taka nierealna. Z czasem się do tego przyzwyczaiłam i uznałam, że ma to swój urok. Jedenastolatka jest bardzo niezależna i nikt nie zwraca uwagi na jej poczynania. Sama radzi sobie ze wszystkimi trudnościami. Myśli trzeźwo, ale zdarza jej się ponieść emocjom. Posiada poczucie humoru i nie brakuje jej ironicznego podejścia do sprawy, a rozwiązywanie z nią zagadek dostarcza samych przyjemności. Sprawa nie jest szczególnie trudna do rozwiązania i można domyślić się dużo wcześniej, ale nie odbiera to ani trochę radości z czytania.

Zatrute ciasteczko wydane w 2010 roku jest debiutem Alana Bradleya. Jest to pierwszy z sześciu tomów opowiadających o Flawii de Luce. Z całą pewnością sięgnę po kolejne, bo autor naprawdę się spisał i jestem bardzo ciekawa czy później radzi sobie równie dobrze.

Myśląc schematycznie książka ta jest przeznaczona dla młodszych czytelników ze względu na wiek głównej bohaterki. Jest to jednak błędne założenie, ponieważ dorosły będzie bawił się przy jej lekturze równie dobrze. Z całą pewnością warto poświęcić na nią czas. 

Kilka słów należy się też samemu wydaniu. Okładka jest po prostu cudowna. Tajemnicza, z kilkoma błyszczącymi elementami i dopracowana w każdym szczególe. Zachęca do zapoznania się z historią. Poza Flawią widzimy na niej ptaka i znaczek pocztowy, który odgrywa bardzo ważną rolę w powieści. Treść zapisana jest w idealnie psującej do klimatu czcionce w kolorze brązowym. Ponad to grzbiet książki nie łamie się podczas czytania, a to dla wielu książkocholików jest dużym plusem. Wielkie brawa dla wydawnictwa za tak fantastyczną oprawę.

Zachęcam wszystkich, którzy szukają w książce zagadki do rozwiązania i nagłych zwrotów akcji, do sięgnięcia po tą pozycję. Ten kryminał z dawką humoru skierowany do czytelników w każdym wieku jest idealny na długie zimowe wieczory. Polecam serdecznie!
***
"Jeśli jest słowo, którym się brzydzę, to jest nim z całą pewnością wyraz kochanie. Kiedy pisząc moje opus magnum Traktat o wszelkich truciznach, dojdę do cyjanku, w zastosowaniach umieszczę następujące zdanie: Wyjątkowo skuteczny jako lekarstwo na tych, którzy nadużywają słowa kochanie."
***
"Byłam sobą! Byłam Flawią! I kochałam siebie, bo nikt inny nie chciał tego robić."
***
"Milczenie bywa niekiedy najkosztowniejszym towarem."

____________________________________
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu Vesper.