czwartek, 27 lutego 2020

Jak wytresować kota - Dawid Ratajczak




Jak wytresować kota?
Historie prawdziwe

Autor: Dawid Ratajczak
Wydawnictwo: Skrzat
Liczba stron: 156



„Kolejna już ksiązka z serii Jak wytresować kota, w odróżnieniu od poprzednich, nie jest poradnikiem dla miłośników tych futrzastych stworzeń, ale zbiorem humorystycznych (i autentycznych!) historii o kotach oraz ich właścicielach. Obowiązkowa lektura dla wszystkich, którzy nie boją się kociego świata!”

Powyższy opis pochodzący z okładki mimo że króciutki, nie został przeze mnie przeczytany przed lekturą, bo go tylko zobaczyłam okładkę od razu wiedziałam, że muszę sięgnąć po tę pozycje. Jak Kociara mogłaby przejść obojętnie obok jakiejkolwiek książki w kociej tematyce? Jako miłośniczka tych zwierzaków i opiekunka trzech osobników uwielbiam czytać powieści z ich udziałem, poradniki, a nawet książki dla dzieci, których bohaterami są te czworonogi (chociaż tyczy się to również psów).

Publikacja Dawida Ratajczaka jest zbiorem pięciu anegdotycznych opowiadań, których bohaterami są koty. Na kartach książki poznajemy kociego łakomczucha o wiele mówiącym imieniu Krokiet, energiczną poszukiwaczkę przygód Szajbę, rasowego panicza Lucjana, podwórkowego, bezimiennego mieszańca i Fafika, który dostarcza swoim opiekunom wiele wrażeń. Każdy z nich ma inny charakter i zwyczaje, tak jak to jest w rzeczywistości. Myślę, że nie ma właściciela kota, który ani przez moment nie zobaczyłby odzwierciedlenia zachowań swojego mruczka w którejś z opowieści.
Na chwilę uwagi zasługuje samo wydanie, które jest świetne! Okładka mimo że prosta zaciekawia i wpada w oko. Co więcej na kartach książki pojawiają się ślady kocich łapek, a każdy rozdział poprzedzony jest ilustracją i opisem kota, który będzie w nim grać pierwsze skrzypce.

Jak wytresować kota? Historie prawdziwe to niezwykle lekka i przyjemna lektura, którą czyta się bardzo szybko. Na jej przeczytanie wystarczy dosłownie jeden wieczór. Bardzo miło spędziłam z nią czas, ale muszę przyznać, że jestem odrobinę zawiedziona. Spodziewałam się porządnej dawki humoru i śmiechu, a jedynie uśmiechnęłam się raz czy dwa widząc podobieństwa bohaterów do moich kociaków. Zaznaczę jednak, że nie czytałam poprzednich tomów serii, a być może to tam autor wykorzystał najzabawniejsze obserwacje. Jedno jest pewne – historie są prawdziwe i mogą się przydarzyć każdemu komu na życiowej drodze stanie kot.

Moim zdaniem książka Dawida Ratajczyka dobry wybór na rodzinne czytanie z dziećmi i w tych okolicznościach sprawdziłaby się znacznie lepiej. Zwłaszcza jeśli w rodzinie jest lub ma się pojawić futrzak.
______________________________________
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Skrzat.

piątek, 27 grudnia 2019





EGO Największa przeszkoda w leczeniu 5 ran

Autor: Lise Bourbeau
Tłumacz: Joanna Kucharska-Ufir
Wydawnictwo: KOS
Liczba stron: 226

„Oto długo oczekiwana kontynuacja bestsellerowej książki Lise Bourbeau, „Bądź sobą – Wylecz swoje 5 ran”, opublikowanej przez nas w 2012 r. i wciąż osiągającej rekordową sprzedaż dzięki tłumaczeniom aż w 16 językach. W tym tomie Autorka, z pomocą licznych przykładów, dzieli się swoją fachową wiedzą i bogactwem osobistych doświadczeń, aby kierować tymi, którzy szukają konkretnych sposobów uleczenia ich cierpienia. Czytelnicy nauczą się rozpoznawać mechanizmy pięciu ran i będą w stanie lepiej określić, kiedy są aktywowane. Stosując sugerowane techniki, uświadomią sobie niezliczone okazje, w których ego kieruje swoimi myślami, słowami i czynami. Uzyskanie tej świadomości będzie nie tylko warunkiem uzdrowienia, ale także pomoże manifestować podstawowe potrzeby ich dusz, aby doprowadzić je do samokontroli i wewnętrznego spokoju.” – opis z okładki.
Kiedy pojawiła się przede mną możliwość sięgnięcia po Ego. Największa przeszkoda w leczeniu 5 ran nie wahałam się ani chwili. Psychologia to coś co od zawsze mnie interesowało i chętnie sięgam po książki z tej tematyki. Osobowość w ujęciu Freuda, której elementami składowymi są id, ego i superego to teoria zawiła, ale fascynująca i z pewnością warta uwagi. Spodziewając się, że książka Lise Bourbeau oparta będzie właśnie na koncepcji struktury osobowości, skupiając się oczywiście na ego, czekałam na rozpoczęcie lektury z niecierpliwością.

Niestety kiedy już tytuł ten trafił w moje ręce niezwykle się rozczarowałam. Fachowa wiedza i bogactwo doświadczeń autorki, które jest nam zapewniane w opisie książki zamyka się w ciągłym przytaczaniu swoich własnych warsztatów i wykładów. Odwołuje się jedynie do własnych doświadczeń i rozmów. Nawet biorąc pod uwagę fakt, że jest to swego rodzaju poradnik to brakuje w nim przytoczenia konkretnych badań czy statystyk. Czytając go miałam wrażenie, że w kółko powtarzane są te same informacje. Trzeba jednak przyznać, że napisany jest lekkim językiem dzięki czemu wszystko jest zrozumiałe, a strony przerzuca się szybko.Autorka we wstępie zaznacza kilkukrotnie, że jest to uzupełniona o nowe informacje, kontynuacja książki Bądź sobą – Wylecz swoje 5 ran i przekonuje do sięgnięcia najpierw po nią. Muszę przyznać,  że pierwszej części nie czytałam i być może wpłynęło to na odbiór tej pozycji. Myślę, że pokładałam w niej zbyt duże nadzieje i zbyt wiele oczekiwałam, podczas gdy Lisa Bourbeau nie skupia się na nauce, a promocji własnych warsztatów. Podczas czytania ma się właśnie takie wrażenie, że cała ta książka powstała tylko po to aby zainteresować czytelników szczątkowymi informacjami i zachęcić do udziału w spotkaniach organizowanych przez autorkę oraz zakupy innych jej książek. Dawno nie spotkało mnie tak duże rozczarowanie lekturą.

Przykro mi to mówić, ale nie sięgnę już po książki tej autorki i nie wiem komu mogłabym je polecić. Moim zdaniem Ego Największa przeszkoda w leczeniu 5 ran nie jest odpowiednia ani jako książka popularonaukowa ani poradnik. Ja nie wyciągnęłam z niej nic wartościowego i nie rozumiem dlaczego książki Lisy zdobyły taka wielką popularność, ale widocznie znalazły się osoby, którym przypadły do gustu. Myślę, że najlepiej przekonać się na własnej skórze, zaczynając jednak od pierwszej części.                  Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu KOS.

wtorek, 4 czerwca 2019

Dziennik kata - John Ellis



Dziennik kata


Autor: John Ellis
Tłumacz: Grzegorz Kołodziejczyk
Seria: Rozmowy z katem
Wydawnictwo: Wydawnictwo Aktywa



John Ellis od roku 1901 przez 23 lata pełnił funkcję pierwszego kata Wielkiej Brytanii. W tym czasie wykonał ponad dwieście wyroków. Bardzo niechętnie udzielał informacji o swojej pracy i unikał jakichkolwiek wywiadów. Dopiero po przejściu na emeryturę zgodził się opowiedzieć na czym dokładnie polegały jego obowiązki jako kata oraz jak zachowywali się skazańcy w ostatnich godzinach swojego życia. Opowieści te zostały spisane i wydane w formie książki wiele lat później. 

Podczas lektury poznajemy historię kilku najciekawszych skazańców, na których John Ellis wykonał wyroki. Opowiada on o zachowaniach więźniów tuż przed egzekucją. Jedni nie przejmowali się niczym, szli pewnie i bez żalu, inni natomiast tracili przytomność i musieli być zanoszeni. Duże wrażenie wywarło na mnie to z jaką dokładnością Ellis opowiada o swoich wspomnieniach. Niesamowite jest ze z takimi szczegółami przytacza wszystkie opisane w książce przypadki, które traktuje bardzo poważnie. Mówi o dokładnym wzroście i wadze każdego skazańca, pamięta długości spadów, czyli tak na prawdę długości lin, które musiał wyliczać. Przy każdym przypadku tłumaczy dlaczego dokonał takiego, a nie innego wyboru. Jako główny cel postawił sobie skrócenie cierpienia osób skazanych na stryczek.  Wprowadził kilka innowacji. Starał się aby ich droga z celi na podest była jak najkrótsza, a śmierć natychmiastowa. 

Mimo że Ellis wiarygodnie przekonywał, iż praca kata nie wpłynęła na niego psychicznie i nie miał z jej tytułu poważniejszych problemów, to epilog nie pozostawia złudzeń, że mimo wszystko taka rola nawet na nim pozostawiła piętno. Myślę jednak, że i tak wykazał się niezwykłą siłą psychiczną, bo mało kto byłby w stanie przez tyle lat wykonywać egzekucje bez mrugnięcia okiem, nawet na najgorszych mordercach. Tym bardziej, że zdarzało się, że na stryczek trafiały osoby niewinne, a kara śmierci jako jedyna nie jest w żadnym stopniu odwracalna. 

Moją uwagę zwróciła kwestia skazywania niewinnych. Niewiarygodne z jaką łatwością w tamtych czasach dokonywano takich wyroków. Wystarczyła jedna mała poszlaka aby uznać kogoś za winnego. Obecnie byłby to nie do pomyślenia. Nadal zdarzają się błędy, ale wszystkie dowody są dogłębnie badane, przesłuchiwani są świadkowie, a technicy i detektywi spędzają masę czasu na rozwikłaniu zagadek. W kryminalistyce, jak i wielu innych dziedzinach, poszliśmy niesamowicie do przodu. I to w tak stosunkowo krótkim czasie, bo od przejęcia przez Johna Ellisa roli pierwszego kata dzieli nas jedynie 118 lat.

Pomimo bardzo ciężkiego tematu książkę czyta się dosyć łatwo i szybko, a na pewno z dużym zaciekawieniem. Na łatwo odłożyć ją na bok. Kiedy tylko dowiedziałam się, że Dziennik kata ma zostać wydany wiedziałam, że muszę po niego sięgnąć. Tematy psychologiczne i kryminalne bardzo mnie interesują. Lubię literaturę faktu, chociaż z nieznanych mi powodów nie sięgam po nią zbyt często. Muszę przyznać, ze ta książka spełniła moje oczekiwania. Ellis nie owija w bawełnę i opisuje wszystko to co ważne, nie pomijając nieprzyjemnych szczegółów. Lektura stanowczo warta uwagi!


poniedziałek, 15 kwietnia 2019

Samobójca - Agnieszka Ziętarska





Samobójca


Autor: Agnieszka Ziętarska
Cykl: Niezmienni (tom 1)
Wydawnictwo: Dlaczemu
Liczba stron: 382



Flora to zamknięta w sobie i nieśmiała młoda kobieta. W samotności, która zaczyna ją już  przytłaczać, próbuje poradzić sobie ze śmiercią bliskiej osoby. Nie może liczyć na nikogo, nawet na własną rodzinę, która obwinia ją za ten tragiczny wypadek. Ostatnie wydarzenia w szkole i poza nią jeszcze bardziej potęgują ból, z którym zmaga się każdego dnia. Dziewczyna zaczyna coraz bardziej chować się w sobie i uciekać, a życie traci dla niej sens. Czy ktoś w końcu zdoła jej pomóc zanim będzie za późno?
Felis z kolei nie jest człowiekiem, a Niezmiennym. Przyjmuje rolę Opiekuna, a jego zadaniem jest opieka nad duszą. Musi zapewnić jej spokój i dobre samopoczucie, ale nie może dopuścić do tego, by spotkali się twarzą w twarz. Pierwszą duszą jaka zostaje mu przydzielona jest Flora. Wszystko się komplikuje gdy spotyka ją na korytarzu w swojej szkole. To miało nigdy się nie zdarzyć, a mimo tego zauroczony nią chłopak ciągnie tę znajomość dalej. Jak to się dla niego skończy?

Przyznam szczerze, że po Samobójcę sięgnęłam ze względu na tytuł oraz okładkę. Jest po prostu zachwycająca. Bardzo prosta, ale jednocześnie skupiająca na sobie uwagę. Bardzo dobrze się stało, że tym razem oceniłam książkę po okładce, bo gdybym kierowała się jedynie opisem raczej nie zdecydowałabym na przeczytanie tej powieści. Myślę, że wiele bym wtedy straciła.

Cała historia przedstawiona jest tak jak najbardziej lubię - dwóch perspektyw. Naprzemiennie czytamy rozdziały opowiadane przez Florę i Felisa. Stworzone przez autorkę postacie są bardzo wyraziste i różnorodne. Nie tylko główni bohaterowie mają swój charakter, poznajemy również wiele postacie drugoplanowych, które zapadają w pamięć. Bardzo podoba mi się dobór imion! Są niespotykane i odważne, zwłaszcza jak na polską autorkę, ale pięknie brzmiące. Poza Florą i Felisem pojawiają się między innymi: Lupus, Preus, Gira, Sore, Amat i Dalia.

Jestem oczarowana nie tylko wybranymi imionami, ale także wyobraźnią autorki. Mimo że główny temat powieści jakim jest zakochanie dwojga młodych ludzi, którzy nie mogą być razem, wydaje się dość nudny i schematyczny to wcale taki nie jest. Losy bohaterów są nieprzewidywalne. Zniecierpliwieni w napięciu przerzucamy kolejne strony, bo nie wiemy co wydarzy się za chwilę. Co więcej Agnieszka Ziętarska wymyśliła całkiem nowe istoty i wiele zasad, którymi się kierują i wprowadziła je do naszego świata, który również rządzi się swoimi prawami. Samobójca to tak naprawdę powieść młodzieżowa z jednym wątkiem fantastycznym. W moim odczuciu jest to idealne wyważenie pomiędzy fantastyką, a realizmem i takie książki lubię. 

Poza tematem miłości i magii w powieści pojawia się wiele innych bardzo ważnych tematów. Na przykład zwraca uwagę na problemy z jakimi borykają się młodzi ludzie – samotność, rozpad rodziny, odrzucenie, nękanie w szkole, psychiczne i fizyczne znęcanie się, strata bliskiej osoby, samookaleczanie, a nawet molestowanie seksualne. Flora właśnie przez coś takiego przechodzi.

Warto wspomnieć, że Samobójca jest pierwszym tomem cyklu Niezmienni. Z niecierpliwością czekam na premierę kolejnego. Jeśli będzie równie tajemniczy i wciągający to przepadnę czytając bez przerwy. Wyczekuję możliwości poznania dalszych losów bohaterów jak mało kiedy. Gorąco polecam tę nieszablonową i wyjątkową historię pełną smutku, radości, cierpienia i miłości.  
***
"Każdego roku cierpiałam tak samo. Ktoś mógłby pomyśleć, że z czasem ból będzie mniejszy, ale w moim przypadku tak nie było."
***
"Nie powinnam tak zbliżać się do nikogo. Nie zasłużyłam na to, żeby czuć chociaż namiastkę szczęścia."
***
"Już zapomniałam, jak to jest  cieszyć się tak beztrosko i nie martwić się wyrzutami sumienia. Byłam tak szczęśliwa, że aż bolało przy oddychaniu. Mimo wszystko to był przyjemny ból."

czwartek, 11 kwietnia 2019

Płynąc ku przeznaczeniu - Weronika Tomala



Płynąc ku przeznaczeniu

Autor: Weronika Tomala
Wydawnictwo: Dlaczemu
Liczba stron: 326




Skromna i nieśmiała studentka Dominika wraz z dwoma przyjaciółkami wyjeżdża na swoje pierwsze prawdziwe wakacje. Od dawna marzyły o podróży do Hiszpanii i w końcu udało im się uzbierać odpowiednią sumę pieniędzy. Podekscytowane dziewczyny planują przeżyć wakacje marzeń – szum fal, prażące słońce, drinki z parasolkami i odrobina szaleństwa, aby mieć co wspominać. Już pierwszego dnia poznają grupkę przystojnych Polaków, którzy z łatwością zawracają im w głowach. Dominice wpada w oko najmroczniejszy z mężczyzn - Dawid, w którym szybko się zakochuje. Na nieszczęście spokojnej i niepewnej siebie młodej kobiety jest on typem playboya, który lubi jednonocne przygody i nie liczy się z uczuciami kobiet. Nawet nie próbuje ukryć wielkiej niechęci w stosunku do Dominiki, jest dla niej niemiły i próbuje ją upokorzyć. Mimo to jako zawodowy instruktor pływania postanawia pomóc dziewczynie w pokonaniu lęku przed głęboką wodą. Czy z tej znajomości może wyjść coś dobrego?  Czy przyjaciółki tak jak zaplanowały będą mile wspominać te wakacje?

Do sięgnięcia po Płynąc ku przeznaczeniu skłoniły mnie dwie rzeczy: polska autorka oraz cytat z okładki – „A wszystko zmieniło się w dniu, kiedy poznałam Ciebie. I kiedy Cię utraciłam”. Bardzo mnie on zaintrygował. Był obietnicą czegoś więcej niż kolejne zwykłe romansidło, w którym tylko kwitnie miłość i nic więcej się nie dzieje. Pokładałam w tej książce wielkie nadzieje. Niestety nie do końca sprostała moim oczekiwaniom, ale też nie uważam żeby czas z nią spędzony był stracony.

Autorka nie unikała schematów i tak naprawdę bardzo łatwo przewidzieć bieg większości wydarzeń, ale moim największym zarzutem jest zachowanie głównej bohaterki. Dominika nie zachowuje się jak dorosła kobieta, a raczej nastolatka, która wkracza w okres dojrzewania. Po dwóch spotkaniach z mężczyzną, który pomijając kilka niemiłych i bezczelnych uwag, nawet z nią nie rozmawia stwierdza, że jest w nim po uszy zakochana. Uważa, że już teraz wywrócił jej świat do góry nogami i nie może myśleć o niczym innym. Wiem, że podczas pierwszego spotkania można poczuć jakieś przyciąganie czy fascynację, ale na pewno nie miłość. Kolejnym minusem jest ogólne tempo wydarzeń. Wszystko dzieje się zbyt szybko i bez większego wyjaśnienia. Dawid w jednej chwili nie znosi Dominiki, a za chwilę zmienia zdanie i próbuje się do niej zbliżyć pojawiając się na lekcji pływania, na którą umawiała się z kimś innym. Oczywiście można po czasie zmienić o kimś zdanie, ale to raczej nie zdarza się tak nagle i jest wynikiem większej ilości spotkań i wydarzeń.

Na szczęście książka ma też swoje plusy. Moim zdaniem jednym z nich niewątpliwie jest zakończenie. Mimo że spodziewałam się jakiegoś dużego zwrotu w akcji to obstawiałam inne wydarzenie, więc autorce udało się mnie zaskoczyć. Przyznam, że nawet przez chwilę zakręciła się w moim oku łezka. Bardzo podobało mi się również ukazanie jak ważna jest nie tylko miłość, ale i przyjaźń. Mogliśmy podziwiać jakie świetne relacje łączą najlepsze przyjaciółki. Są sobie oddane i bardzo dbają o siebie nawzajem. Żadna z nich nie jest pozostawiona sama sobie bez względu na okoliczności.

Muszę przyznać, że autorka ma lekkie pióro i mimo początkowej irytacji zachowaniem głównych bohaterów książkę czytało mi się przyjemnie i szybko. Co więcej fabuła okazała się nie do końca przewidywalna, bo takiego zakończenia nie przeczuwałam. I to właśnie dla tego zakończenia warto sięgnąć po Płynąc ku przeznaczeniu. Jest to książka dla kogoś kto ma ochotę przeczytać coś lekkiego z elementem zaskoczenia, ale jednocześnie nie zajmującego myśli na długo.
***
"W takich momentach zdawałam sobie sprawę z tego, jak cudownym darem jest przyjaźń. Częściowo skleja rozbitą duszę, bez której nie da się żyć. Wystarczyło kilka miłych słów, bym odważyła się podnieść głowę i zmierzyć z wyzwaniem." (str. 51)
***
"Emocje podchodziły mi do gardła i rosły, a sekundy przybrały formę długich, ciągnących się minut tak, jakbym nagle wpadła w środek klepsydry, której piasek nie potrafi przecisnąć się w dół." (str. 191)
***
"Myślę, że rozstanie nie byłoby tak bolesne. Sądzę, że nawet śmierć nie uczyniłaby takiego spustoszenia. Najbardziej cierpimy wtedy, kiedy czekamy na coś, co nie nadchodzi. W niewiedzy, strachu i poczuciu zagrożenia. Najgłębsze ciosy zadaje bowiem słabnąca wiara, najtrwalsze rany - bezsilność." (str. 317)